Andrzej i Bohdan byli synami Władysława Hryniewicza i Janiny z d. Janiewicz. Rodzina ojca prawdopodobnie wywodziła się z dawno spolonizowanej szlachty litewskiej. Ojciec ze starszym bratem odziedziczyli rodzinny majątek Zajezierszczyznę, zdewastowany w trakcie wojny polsko-bolszewickiej. Nie mając środków na odbudowę sprzedali go i zamieszkali w Wilnie. Matka, chłopców, Janina, urodzona w Warszawie, dzieciństwo i młodość spędziła w dużym majątku ziemskim nad rzeką Boh, w pobliżu Winnicy. Ojciec jej był zarządcą majątku. Okoliczności historyczne tj. rewolucja bolszewicka, walki Ukraińców o uzyskanie niepodległości, wojna polsko-bolszewicka 1920 spowodowały, że ocalała przy życiu rodzina – dziadek i inni nie przeżyli – zjechała do Warszawy. Władysław i Janina po ślubie,zamieszkali w Wilnie, gdzie urodzili się ich synowie Andrzej i Bohdan.
Do Warszawy rodzina Hryniewiczów przeniosła się na początku 1943 r., i wtedy obaj chłopcy rozpoczęli naukę na tajnych kompletach organizowanych w Szkole Górskiego. Bardzo szybko wstąpili do grupy zawiszaków (chłopcy w wieku 12-14 lat) w Szarych Szeregach.
Bohdan pisze o tym we wspomnieniach:
Naszą misją było przygotować się do pomocniczej służby wojskowej na wypadek powstania. Tymczasem musieliśmy kontynuować naukę, abyśmy mogli przyczynić się do odbudowy Polski po wojnie.
Kiedy 1 sierpnia usłyszeli pierwsze wystrzały rozpoczynające powstanie postanowili włączyć się do niego czynnie. Parę dni zajęły im poszukiwania dojścia do oddziału, który by ich zaakceptował.
Przyjął ich jako łączników, i do żołnierskiej przysięgi dopuścił, dowódca 1. kompanii batalionu szturmowego KB „Nałęcz”. Ale wcześniej to matka ich musiała wyrazić przed dowódcą zgodę na oddanie chłopców do służby wojskowej. Na ul. Boduena, w kwaterze Pierwszego Oddziału Szturmowego Korpusu Bezpieczeństwa AK, potwierdziła swoją zgodę porucznikowi „Nałęczowi” (kpt. Stefan Kaniewski): „Wiem, że nie zdołam utrzymać ich w domu”. Żegnając się z matką byli jeszcze wtedy ubrani w krótkie spodenki i sandałki. Zostali jednymi z najmłodszych żołnierzy Armii Krajowej.
Pomimo, że bracia byli w tym samym oddziale od początku zostali rozdzieleni. Starszy Andrzej psd. „Jędruś” był łącznikiem dla por. „Jura” zastępcy dowódcy batalionu, wyposażony został w rewolwer i dobre buty. Co robił 17 sierpnia pod bramą Arsenału nie dowiemy się już. Został trafiony serią ckm. Ściągnięto go z pola ostrzału, amputowano obie nogi i rękę. 20 sierpnia zmarł. Pochowany został prowizorycznie przy ul Długiej. W późniejszych latach po ekshumacji przeważnie zbiorowych grobów ojciec Andrzeja przeniósł zwłoki syna do grobu na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. W wyniku zapewne pomyłki na Wolskim Cmentarzu poległych powstańców i pomordowanych mieszkańców jest również zapis dotyczący Andrzeja Hryniewicza.
Krótkie czternaście lat życia Andrzeja, tragicznie przerwane, nie dostarczyły bogactwa materiału do typowego biogramu. Gdyby nie to, może byłyby równie ciekawe, jak jego młodszego brata, obdarzonego przez życie szczęśliwszym losem.
Bohdan, psd. „Bohdan” przeżył powstanie, był tylko lekko ranny. Z Warszawy wyszedł z matką jako cywil, choć wolałby iść razem z powstańcami. Przeszli razem przez Dulag 121 w Pruszkowie, po trzech dniach koczowania w halach kolejowych zostali zakwalifikowani do wywózki pociągiem towarowym do Piotrkowa i dalej na południe do stacji Rudniki. Stąd przedstawiciele RGO kierowali ludzi do pobliskich wiosek. Im przypadła mała, ale historyczna wieś Kościelec, położona w płn. części ziemi krakowskiej w pobliżu miasta Proszowice.
Niemcy nie kontrolowali warszawskich uchodźców zbyt skrupulatnie, co pozwalało im handlować w celu utrzymania się, a nawet podróżować. W ten sposób doczekali przyjścia wojsk rosyjskich w połowie stycznia 1945 r. Pomimo chaosu dni końca wojny Bohdan kontynuował naukę (II klasa gimnazjum) w Miechowie, gdzie mieszkali czasowo. W wakacje zapadła decyzja wyjazdu do Szczecina zniszczonego przez zmasowane bombardowania aliantów, podobnie jak Hamburg i Drezno, i w dużym procencie zamieszkałego jeszcze przez Niemców przewidzianych do wysyłki, ale zdominowanego przez bandy dezerterów, rozprzężone oddziały rosyjskie i i bandyckie gangi.
Szczecin stanowił wtedy punkt przerzutowy dla uciekinierów pragnących przedostać się do bliskiej, brytyjskiej strefy Berlina. Przedsiębiorcza matka Bohdana postanowiła skorzystać z tej szansy i zrealizowała ich ucieczkę. Świtem 1 stycznia 1947 r. przywitał ich napis: „Welcome to the British Zone of Occupation”. A po sześciu miesiącach postawili stopy na ziemi angielskiej zaczynając kolejny etap życia.
W Anglii Bohdan podjął naukę w polskim liceum mieszczącym się poza Londynem, a matka w Londynie podjęła pracę w swoim zawodzie manikiurzystki-kosmetyczki. W czerwcu 1949 r. Bohdan zdał celująco egzamin maturalny i dostał świadectwo dojrzałości. Mógł teraz zamieszkać w Londynie z matką i podjąć pracę zarobkową. Celem jego były jednak studia wyższe, co wiązało się z kosztami, problemem była też jego słaba znajomość angielskiego, dotychczas w szkołach uczył się francuskiego i niemieckiego. Ostatecznie został przyjęty na wydział architektury i budownictwa w Southwest Essex Technical College. Komitet Edukacji Polaków w Wielkiej Brytanii opłacił mu całość czesnego i dał stypendium w wysokości 29 funtów miesięcznie, co odpowiadało wysokości przeciętnej płacy początkowej. Tryb nauczania: cztery dni wykładów od 9.30 do 17.00, w piątek zajęcia praktyczne, ćwiczenia. Po skończeni pierwszego roku studiów, latem 1950 Bohdan podejmuje dobrze płatną pracę robotnika fizycznego… i pewnie z inicjatywy matki, składa z nią wniosek wizowy na wjazd do Stanów. Nie mając paszportów są traktowani jako „bezpaństwowcy”, dobrze traktowani, bo dostają wizy, a rząd Wielkiej Brytanii funduje im przejazd statkiem „Queen Mary” do Nowego Jorku. 4 grudnia 1950 roku Bohdan ze swoją matką Janiną rozpoczynają nowy etap życia w Ameryce. Bohdan ujął to swoimi słowami: (…) dziewiętnaście miejsc pobytu w trzech różnych krajach, pod dwoma rządami i trzema okupacjami, uczęszczałem do czterech szkól powszechnych, pięciu średnich, i właśnie zacząłem drugi rok studiów uniwersyteckich. Dodajmy jeszcze studia w Newark College, które ukończył z wyróżnieniem, aby zaraz potem podjąć studia podyplomowe (magisterskie) na wydziale Inżynierii Lądowej w Massachusetts Institute of Technology (MIT) w Bostonie. W 1955 r. zostaje partnerem firmy Symmes, Malni, Hryniewicz & McKee Architects and Engineers.
W 1957 r. nagroda na międzynarodowym konkursie architektonicznym w Warszawie. W 1958 ślub z Lindą Kelly, studentką koledżu. W styczniu 1961 r. przeprowadzka do San Juan w Puerto Rico, gdzie Hryniewicz staje się właścicielem fabryki pustaków betonowych i współprojektuje hotel na plaży San Juan.
W1966 r. przeprowadzka do Sztokholmu, wspólnie ze Szwedem Larsem Odelfelt projektuje hotele. Po sprzedaży praw do próżniowego systemu kanalizacji, stosowanego potem w samolotach zostaje konsultantem firmy Elektrolux AB.
W 1971 r. wraca z rodziną do Puerto Rico i zakłada kolejną firmę budowlano-projektową działającą na rynku budowy domów. Jest dyrektorem spółki notowanej na giełdzie będącej właścicielem 180-pokojowego hotelu. Angażuje się teżw w działalność Międzynarodowej Federacji Jeździeckiej. W 1994 r. zostaje konsulem honorowym Rzeczpospolitej Polskiej w Puerto Rico.
Zaangażowanie w biznes nie przeszkodziło Hryniewiczowi odwiedzać Polskę w różnych etapach przemian, którym podlegała – od jeszcze Ludowej do solidarnościowej – i tej ostatniej prawdziwie niepodległej Rzeczpospolitej. Ostatnia wizyta miała miejsce w 2017 r.. Zmarł 27 kwietnia 2023 na Florydzie w Sarasota
Pierwsze zdjęcie zamieszczone w Chłopięcej wojnie przedstawia cztery osoby: dwóch chłopców – Andrzeja (po lewej) i Bohdana (po prawej) i nad nimi Zygmunta Rymszewicza (po lewej) i jego kuzyna Wiktora Rymszewicza. Ten ostatni, po rozwodzie rodziców chłopców, został drugim mężem ich matki, Janiny Hryniewicz z domu Janiewicz. Zdjęcie zrobione było w czerwcu w 1943 w Warszawie. Z wymienionej wyżej czwórki do końca okupacji doczekał jedynie Bohdan. Na murze pamięci poległych w powstaniu mieszczącej się w Muzeum Powstania jest inskrypcja dotycząca Andrzeja Hryniewicza. Nieobecny na zdjęciu Antoni Hryniewicz, stryjek chłopców (brat ojca Bohdana), zginął/zmarł 20 stycznia 1945 r. w obozie KL Flossenbürg.
KOMENTARZ
Bohdan Hryniewicz określa opis śmierci Andrzeja – zamieszczony w książce Stanisława Podlewskiego Przemarsz przez piekło – jako niezgodny z prawdą. Nie był świadkiem śmierci brata, dowiedział się o tym później od innych, którzy byli wtedy pod Arsenałem, i widzieli chłopca biegnącego i padającego bezwładnie po serii z kulomiotu. Bohdan nawet nie wiedział, gdzie brat został pochowany.
wb
Bibliografia: