Adam Brudkowski maturę w Szkole Wojciecha Górskiego zdał w 1930 r. (II półrocze 1929/30). Ukończył Szkołę Podchorążych Saperów w Warszawie zostając porucznikiem 1. Batalionu Saperów Legionowych. Wybuch wojny 1939 zastał go w Modlinie, gdzie pełnił służbę wojskową. Po kapitulacji wstąpił do ZWZ Okręg Lublin, a następnie kontynuował służbę w AK. W 1941 r. przeszedł szkolenie w zakresie sabotażu i dywersji, a w 1942 r. został skierowany do Lwowa zajętego już przez Niemców, jako szef saperów (jednostki taktycznej) i dowódca Kedywu Okręgu Lwów AK (jednostki bojowej). Awansowany do stopnia kapitana, dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych. W kwietniu 1945 r., już po wejściu do Lwowa Armii Czerwonej, został aresztowany przez NKWD. Po długo trwającym procesie dostał wyrok 15 lat katorgi. Pierwszy pobyt w więzieniu w Drohobyczu, później wywózka na Syberię i ostatecznie do Kazachstanu. Powrócił do kraju pod koniec 1955 r., oczekiwany przez żonę i dziesięcioletnią córkę, która dopiero wtedy po raz pierwszy zobaczyła ojca. Po powrocie zamieszkał z rodziną we Wrocławiu. Ukończył studia wyższe. Pochowany na cmentarzu we Wrocławiu-Klecinie.
WB
Nieraz mi ludzie zadawali pytanie, no bo o wszystko pytać można: Jak pan sądzi, gdzie było lepiej, czy w obozach niemieckich, czy w radzieckich? Odpowiedz jest prosta. Obozy niemieckie to były tzw. Vernichstungslager, obozy zagłady przeznaczone do wyniszczenia ludzi natomiast obóz radziecki – „isprawitielnyj lagier”- to był obóz, gdzie człowiek powinien ulec poprawie, zrozumieć swoje błędy i przystąpić z powrotem do życia.(…) Rzeczy, które się działy na terenie obozu radzieckiego i które przechodziły mniej wiecej na sucho, były nie do pomyślenia w obozie niemieckim. (…) No ale zasadniczy jest punkt widzenia przyszłościowy. Ludzie, którzy siedzieli w obozie niemieckim mieli nadzieje, że jak wojna się skończy, a nie zdążą ich rozwalić, to będą na wolności.(…) Natomiast w obozach radzieckich uwięzieni tuż po wojnie nie widzieliśmy przed sobą wizji ratunku. Wiekszości z nas wydawało się, że ratunek to wybuch wojny światowej między Związkiem a koalicją. Wiedzieliśmy, że to jest nierealne i że z tego obozu wyjścia nie ma.
Akurat komendant przeglądał akta i spojrzawszy na moje mówi – – No to ty jesteś spokojny. Ciebie nigdy nie wypuszczą. Bo wiadomo, ja byłem „krupnym dywersantem”, sabotażystą. – Ty nie masz nadziei na nic – tak mi powiedział.
(…) wszyscy chodzili głodni. A głód to jest potężna siła, która zmusza ludzi do szukania środków zastępczych. I tu stwierdziłem z przykrością, że im bardziej kulturalni byli ludzie za czasów wolności, tym bardziej poddawali się temu uczuciu głodu i próbom zaspokojenia go w sposób prawie że nie godny człowieka. Chodzili po śmietnikach, wybierali gdzieś tam zgniłe łby rybne (ryba była podstawa do sporządzania różnych zup), zgniłe kartofle itd. Mimo że narażali się represji ze strony pilnujących tych „skarbów”, to jednak chodzili. (…) Rezultaty były proste: w obozie, zwłaszcza na wiosnę, panowała czerwonka, która z braku środków leczniczych, szerzyła spustoszenie. Pamiętam podczas pierwszego roku pobytu, jak przyjechaliśmy gdzieś w październiku 5100 więźniów obóz liczył, to 1700 zginęło, czyli dokładnie 30%. (fragmenty Wspomnień Sybiraka)
Bibliografia:
1. Andrzej Kwiatkowski Wspomnienia sybiraka (opracowane przez Janusza Klekowskiego, który z Kwiatkowskim przeprowadził wywiad nagrany na taśmę magnetofonową, Warszawa 19 maja 2004) 2. Nekrolog podpisany „Przyjaciele i koledzy z Okręgu Lwów Armii Krajowej”, Tygodnik Powszechny 15.05. 2004