Opracowania autorskie

Wojciech Brański

WDAWNICTWA UCZNIOWSKIE W OKRESIE MIĘZYWOJENNYMW SZKOLE WOJCIECHA GÓRSKIEGO

[na prawach rękopisu]

Na wstępie trzeba nadmienić, że od 1906 r. szkoła Wojciecha Górskiego miała status gimnazjum, a św. Wojciech został jej patronem w 1921 r. Dalej będziemy jednak używać powszechnie przyjętej zwyczajowej nazwy – Szkoła Wojciecha Górskiego.

W archiwum Towarzystwa Wychowańców zachowało się po kilka numerów wydawnictw: „Miscellanea” z lat 1922- 1926 (5 numerów) oraz „Praca i Wiedza” z 1937 r. – 1 numer, z 1938 – 4 numery), z 1939 – 1 numer. Dysponujemy też egzemplarzem „Kroniki Samorządu” rodzaj pamiętnika grupy uczniów pobierających naukę od semestru V w roku 1922/3 do semestru XVI w roku 1928/9.

Czytanie szkolnych opracowań wydawać się może zajęciem nieciekawym i raczej bezużytecznym. Co nam, żyjącym w epoce lotów kosmicznych, może przekazać niewykształcony jeszcze w pełni młody człowiek, żyjący w kraju dopiero co przywróconym do istnienia, z dość powszechnym analfabetyzmem, nie rozporządzający smartfonem, czy choćby komórką, nie znający nawet czegoś tak „prastarego” jak telewizja? Myśląc pragmatycznie – kogo mogłyby zainteresować te teksty?, Może jedynie socjologa, czy pedagoga próbującego opisać szkolnictwo okresu międzywojennego. A może też historyka, specjalizującego się w tym okresie dziejów Polskii, szukającego ilustracji do swojego wykładu? Wyrażony tu sceptycyzm nie może jednak wykluczyć jednego, czy drugiego ucznia dzisiejszej szkoły, mających otwarte głowy i ciekawych przeszłości. Wszak w dość młodym już wieku uświadamiamy sobie, że o postępie ludzkości, mówiąc ogólnie i osobistym sukcesie życiowym jednostek decyduje nie tylko dostępność technicznych urządzeń, ale przede wszystkim nasza z trudem zdobywana wiedza i umiejętności. Ten właśnie aspekt skłonił autora tego opracowania do przedstawienia twórczych wysiłków, rozterek światopoglądowych, uniesień wywołanych okolicznościami oraz temu podobnych impoderabilii znajdujących odbicie na kartkach tych uczniowskich pisemek.

Już pobieżny ogląd wskazuje, że wielu autorów zamieszczanych tekstów wyrosło z czasem na znanych literatów, dziennikarzy, działaczy państwowych i społecznych. Chyba więc uprawnione będzie stwierdzenie, że redagowanie szkolnych pisemek i pisanie do nich tekstów może być dobrym sposobem na terminowanie w zawodach związanych ze słowem pisanym oraz wspomaga rozwój prospołecznych nastawień.

KRONIKA SAMORZĄDU

Wpis W. Górskiego do kroniki uczniowskiej („książka pamiątkowa”) z okazji rozdania matur uczniom 16 semestru, I półrocze 1928/29 roku szkolnego.

Przegląd zawartości wymienionych na wstępie wydawnictw rozpoczniemy od kroniki, której prowadzenie dla samorządu było obligatoryjne. Nosi ona nazwę „Kronika Samorządu” i obejmuje dość długi przedział czasu 1922-1929 r. Koncepcja samorządu uczniowskiego była wdrażana wz Szkole Górskiego wcześniej dwukrotnie: po raz pierwszy w 1909 r. i ta przetrwała 3 lata. Według samego Dyrektora dawała uczniom niezbyt szerokie przywileje. Druga próba – miała miejsce w 1918 r. Miała żywot jeszcze krótszy gdyż za nadto ograniczała młodzież, nie dawała jej pola do pracy samodzielnej. Ta, która dotyczy omawianej kroniki dawała już dość szeroką możliwość inicjatywy, a parafrazując słowa Górskiego – jednocześnie zabezpieczała szkołę od samowoli młodzieży.

We wstępie do kroniki cytującej słowa Wojciecha Górskiego, jest przywołanie słów wieszczów sławiących bohaterstwo, miłość i poświęcenie dla ojczyzny, ale jednocześnie czytamy: Naród polski znany z bohaterstwa na polu walki orężnej, wymagającej nader silnego, lecz chwilowego napięcia energii i woli. nie odznacza się, niestety, stałością przekonań, niezłomną odwagą słowa, wytrwałością w służbie raz ukochanych ideałów. Jakże znajoma to jest diagnoza, mająca swoje korzenie w ideałach pracy organicznej XIX wieku.

Znaczącą, z pobieżnego oglądu tylko sądząc, część stron Kroniki zajmują sprawy uczniowskie należące do zakresu działania samorządu, w tym może najważniejsze: organizowanie wyborów i zebrań samorządu, wystawianie kwartalnych ocen z zachowania, wpisywanie przewinień uczniów.

Nie wdając się tu w szczegóły działania samorządu uczniowskiego, przejdźmy teraz do przeglądu zawartości Kroniki. Trzeba nam wiedzieć, że zadaniem samorządu było relacjonowanie wydarzeń mniej czy bardziej codziennych w okresach dwutygodniowych. Do tej pory nie powiedzieliśmy jeszcze, że kronika pisana była piórem ze stalówką, atramentem czerpanym z kałamarza. Widać różnorakie style zapisu wskazujące, że nauczycielom nie udało się wprawić wszystkich uczniów w pisanie kursywą. Na tym tle odbijają wyraźnie wpisy z charakterystycznym pismem samego Górskiego. Jaka jest jednak ich rola, spytacie? Jaki cel? Odpowiedź musi być ukłonem dla wybitnego Pedagoga, Przyjaciela Młodzieży. Górski systematycznie czytał wpisy do Kroniki i nie tylko formalnie komentował je w imieniu Rady pedagogicznej (tak pisane przemiennie z skrótem R.p.). Np. z okazji opisu ad hoc zorganizowanej przez grupę chłopców wycieczki pieszej do Wilanowa spotykamy taki komentarz: R.p. oznajmia, że w razie projektu rzeczywistej wycieczki należy uprzednio uzyskać pozwolenie władzy szkolnej.11/IV 23 W.Górski

Inny wpis: Odczytane na R.p. 21/XI 23 Ważniejsze wypadki są skrzętnie odnotowane i pismo jest staranne, – oby tak było i na przyszłość.- W.Górski

Jak widać – pełna dydaktyka.

Samorząd był władny udzielać swoim kolegom klasowym kar. Jedną z nich był wpis do kroniki, zmniejszenie stopnia ze sprawowania, groszowe kary grzywien, a także odmowa samopomocy materialnej (pożyczki). Przykładowe wpisy: Kolega X zostaje zapisany do kroniki za głupie i niestosowne pytania. Kolega Y je stearynę pobudzając klasę do śmiechu. Kolega Y w zmaganiu się ugryzł kolegę Y powyżej prawego policzka.

Zdarzało się, że Dyrektor podważał orzeczenie samorządu, uznając, że Nagana udzielona została nazbyt pospiesznie. Żadnego automatyzmu działania. Wnikliwość i mądrość; za to można podziwiać Górskiego. A do tego wielkie serce, skrywane za maską. surowości.

Spójrzmy teraz na wydarzenia publiczne i historyczne obchody, które znalazły odbicie w wpisach uczniów do Kroniki klasowej. Najlepsze z nich były kwalifikowane przez Górskiego (występującego w imieniu R.p.) do odczytania na zebraniu klasowym organizowanym przez samorząd.

– 2 maja 1923 r. – odsłonięcie na placu Saskim, sprowadzonego z Rosji, pomnika księcia Józefa Poniatowskiego; udział w uroczystości marszałka Francji, Ferdynanda Focha,

– 3 października 1923 r. – tragiczny w skutkach wybuch w cytadeli,

– 20 listopada 1923 r. – obchody 150 rocznicy Komisji Edukacyjnej. Przy okazji coś do uśmiechu, komentarz ucznia: (…) Potocki i St. Konarski; ludzie ci utworzyli Komisję Edukacyjną, gdyż wiedzieli, że niska kultura i ciemnota ludu zgubiła Polskę, A.Piątkowski,

– 3 maja 1924 r. – obchody 133 rocznicy konstytucji 3 maja,

– 26 października 1924 r. sprowadzenie z Szwajcarii zwłok (8 lat po śmierci) i uroczysty pogrzeb Henryka Sienkiewicza,

– 23 października 1925 r. – pogrzeb Stefana Żeromskiego

– 2 listopada 1925 – uroczystość sprowadzenia z pobojowiska podlwowskiego bezimiennych zwłok żołnierza i złożenie ich w grobowcu Nieznanego Żołnierza,

– 9 grudnia 1925 r. – pogrzeb Władysława Reymonta

Rok 1926 rozpoczęty, jak wszystkie poprzednie, nabożeństwem w nieistniejącym obecnie kościółku „na Moniuszki” zaznaczył się uchwaloną przez Radę Pedagogiczną zmianą formuły Kroniki, przemianowaniem jej na Pamiętnik. Miał pozostawać pod opieką gospodarzy klasowych na semestrach niższych. Na semestrach wyższych natomiast – pod opieką władz samorządu: wójta i ławników. Nie zmieniła się istota zapisów uczniowskich – rejestrowanie zarówno ważniejszych szkolnych, jak i społecznych wydarzeń interesujących młodzież.

Poruszający, głęboko mądry i wciąż aktualny (w obliczu zaogniających się dzisiejszych podziałów „plemiennych” społeczeństwa) jest wpis Górskiego z 16 maja 1926 r, czyli znamiennego w historii dwudziestolecia międzywojennego dnia przewrotu majowego:(zapis oryginalny):

Straszna bratobójcza walka, jakiej byliście świadkami, bolesna nad wyraz, nie tylko dla duszy każdego istotnego polaka, lecz dla każdego szlachetnego serca, przejdzie do historii, winna być przeto zaznaczona w Waszym pamiętniku objektywnie – beznamiętnie.

Proszę jednak o nieprowadzenie w klasie żadnych dyskusji, mogących doprowadzić do zniszczenia spójności koleżeńskiej,

Nieszczęśliwa nasza ojczyzna wymaga od nas jedności, bo w niej siła,, – i wytrwałej mozolnej pracy dla swojej przyszłości.

Spełniaj, Ukochana Młodzieży, gorliwie obowiązek dnia dzisiejszego, a praca da Ci uspokojenie tak bardzo nam wszystkim potrzebne

Oddany Wam szczerze

Wasz stary przyjaciel WGórski

W kolejnych latach uczniowie odnotowują takie wydarzenia:

– 28 sierpnia 1926 r. – sprowadzenie relikwii św. Stanisława Kostki do Rostkowa,

– w listopadzie tego roku przypomnienie powstania listopadowego i organizacja wieczornicy; z referatami, częścią muzyczną, deklamacjami i harcerską gawędą.

W lutym 1927 r. obchodzono siódmą rocznicę objęcia morza przez Polskę i pięciolecie koronacji Ojca Świętego, Piusa XI . Stolica uczciła tą rocznicę wspaniałą akademią, na której byli obecni: pan Prezydent, duchowieństwo, przedstawiciele rządu i dyplomacji. W depeszy wysłanej do Rzymu znalazły się wyrazy : synowskiego hołdu, miłości i posłuszeństwa.

Inny wpis z tego roku dotyczy jubileuszu 45-lecia twórczości Marii Rodziewiczówny; wielka akcja zbierania podpisów w księgach pamiątkowych objęła również uczniów szkoły Górskiego. Zbliżający się już ku maturze uczniowie z zadowoleniem przyjęli decyzję Ministerstwa Oświaty – eksperymentalnego zwolnienia uczniów wybranych 5 szkół z całej Polski, w tym Gimnazjum p.w. św. Wojciecha, od ustnego egzaminu maturalnego. Dla kierownika szkoły i kadry nauczycielskiej było to niewątpliwe wyróżnienie.

W 1927 r. szkoła uroczyście obchodziła swoje 50-lecie pod kierunkiem jednej i tej samej osoby – jej twórcy. Obchodom nadano charakter symbolicznych dożynek. W lipcu tego roku, pod kierunkiem profesora Dentera, zorganizowana została wycieczka uczniów do Danii, dostarczająca im moc niezapomnianych przeżyć.

1 lutego uczniowie Górskiego wraz z uczniami innych szkół ze sztandarami przybranymi czarną krepą, stawili się na placu Saskim przed grobem Nieznanego Żołnierza, żeby oddać hołd wszystkim nieznanym szarym żołnierzom padłym w bojach o jej niepodległość.

Rok 1928 rozpoczynał się wyborami do sejmu i senatu. Komentarz ucznia jeszcze dzisiaj wzbudza uznanie. Otóż w II Rzeczypospolitej, państwie wielonarodowym, frekwencja wyborcza rdzennych Polaków wynosiła 60%- 65%, Niemcy głosowali z frekwencją 100%, podobnie Rusini, Żydzi 85%-95%. Po tyloletniej niewoli, podczas której każdy marzył o wolnej i niepodległej Polsce i każdy gotów był wszystko dla jej dobra poświęcić, to teraz w państwie niepodległem nie chce się spełniać swych obowiązków. Komentarz Dyrektora : Uwagi Jakóbczyka o wyborach odczytałam i uznaję za słuszne.

W końcu marca 1928 r. wyjechała do Jugosławii wycieczka 8 uczniów semestru 15 (piszących tę Kronikę/Pamiętnik) i 3 profesorów. Jednem z najważniejszych celów wycieczki była propaganda polskości w Jugosławii. Przygotowaliśmy „Wesele Krakowskie” z oryginalną muzyką, śpiewami i tańcami.(…) Nasze tańce i barwne stroje bardzo się podobały Jugosłowianom.

W maju tego roku drużyna 15 semestru zdobyła mistrzostwo szkoły w koszykówce. Zamiast pochwały Dyrektora, doczekała się jednak wyrzutu: Młodzież kończąca – 16 semestr – nie miała za potrzebne odnotować uroczystości „dziesięciolecia niepodległości Polski” w czerwcu odnotowała o wiele donioślejszy, w jej oczach, fakt, – jak zdobycie mistrzostwa w piłce koszykowej.

– To nie tylko smutne – to bolesne. WGórski

Jak to się mówi – cały Górski, bez taryfy ulgowej.

Końcowa część Kroniki (liczącej 135 stron formatu A4) zawiera wiele cennych zapisów. Pierwszy, to Przemówienie pożegnalne dyrektora gimnazjum, Wojciecha Górskiego, w dniu rozdania matur 23em uczniom 16go semestru 17 marca 1929 roku o godz. 12ej. W części wstępnej Dyrektor Górski zauważa, że z dużej grupy 43 uczniów zaczynającej naukę przed 6 laty tylko 10 dotarło do tej. Pozostałych 13, to powtórkowicze, lub ci, którzy doszli z innych szkół. Omawiając drogę tejże grupy, rozciągniętą na sześć znaczących dla nich lat, przedstawia też zasady jakimi winni się kierować przy wyborze drogi zawodowej, doradza i uczula ich, co do podejmowania decyzji w sprawie może najważniejszej, decydującej o ich całym, przyszłym życiu. Chodzi o dobór przyszłej towarzyszki życia (sic!): Małżeństwo powinno być zawarte możliwie wcześnie, lecz dopiero po ustaleniu materialnej podwaliny życia, i powinno być następstwem sympatii zrodzonej z wspólnoty ideałów duchowych, a nie z pożądań krwi, nad którymi człowiek moralny i rozumny zawsze panować winien.

Nie rostrzygając teraz kwestii czy świat zmierza ku zatraceniu, czy odwrotnie – staje się lepszy, trudno wyobrazić sobie dzisiejszego pedagoga udzielającego tego typu rady chłopcom, prawie już mężczyznom, stawiającym pierwsze kroki w świecie dorosłości.

Każdy, kto uznawał Górskiego za skończonego konserwatystę z pewnością był też zaskoczony słuchając ciągu dalszego pożegnania/przesłania:                W poczuciu sprawiedliwości mężczyzna ma prawo żądać od swojej oblubienicy tylko takiej czystości duszy i zdrowia fizycznego, jaką jej sam ofiarować jest w stanie. Czy można nie podziwiać tego Pedagoga, prawdziwego Przyjaciela Młodzieży?

Ostatnie numerowane strony Kroniki kończy opis przebiegu uroczystości rozdania matur, dyrektorskiej herbatki dla maturzystów z udziałem nauczycieli oraz skromnego bankietu. A potem następują rozczulające zapisy z okazji kolejnych jubileuszy wydania matur: pięciolecia w 1934 r. i dwudziestopięciolecia w 1954 r., czterdziestopięciolecia w 1974 r., pięćdziesięciolecia w 1979 r. i ostatniego, z okazji pięćdziesiątej piątej rocznicy matur, przypadającej w 1984 r. Na tym ostatnim stawiło się jeszcze, czy aż, 11 maturzystów z 1929 r. (z grupy liczącej wtedy 23 osoby). I znów budzi się reakcja, wręcz podziw dla Dyrektora Górskiego, który zainicjował tradycję pisania kronik uczniowskich. Czyż mógł przewidzieć, że idea Jego przetrwa okres pół wieku, liczony od Jego śmierci? Przetrwała nawet okres nieistnienia Jego szkoły. Nie, wróć, źle powiedziane. Szkoła istniała w umysłach i sercach byłych wychowańców, którzy po latach doprowadzili do jej wskrzeszenia.

 

 Stąd pomysł przypomnienia Kroniki właśnie dzisiaj, z nadzieją, iż może być niepoślednim źródłem informacji o życiu młodzieży w latach dwudziestolecia międzywojennego, a może też inspiracją dla dzisiejszej młodzieży.

MISCELLANEA

Jak wspomnieliśmy na wstępie, Towarzystwo Wychowańców dysponuje tylko pięcioma numerami wydawnictwa „Miscellanea” ”

Pierwszy numer z maja 1922 r. nosi tytuł „Miscellanea Szkolne” . Otwiera go deklaracja redakcji: Pismo nasze powstaje z inicjatywy młodzieży i potrzebom duchowym tej młodzieży służyć pragnie. (…) nie chcemy narzucać nikomu żadnych poglądów, ani obowiązujących stanowisk. (…) Niech nasze pismo stanie się wolną trybuną dla młodych umysłów, mających coś do powiedzenia w jakimkolwiek kierunku: społecznym, naukowym, czy literackim. (…) Pragniemy skupić pierwsze i szczere drgnienia młodej myśli i młodego serca w głębokim przekonaniu, że nie intelektualna treść, ale owe szczere drgnienia, które ją zrodziły, stanowią istotny dorobek kulturalny każdego młodego pokolenia.

Dwa pierwsze teksty poświęcone są sprawom szkoły: „O nowa szkołę” i „O naukę literatury powszechnej”. Ciekawe, że oba teksty są sygnowane tylko literami: E.L.– pierwszy i d.f. – drugi. W kolejnych numerach pisma autorzy przeważnie ujawniają się otwarcie. Nie będziemy tu szczegółowo omawiać, czy streszczać poszczególnych tekstów, jednak dla przybliżenia dzisiejszemu czytelnikowi zawartości czasopisma należy przynajmniej zaprezentować tytuły tekstów. Numer 1. zatem zawiera jeszcze tekst o ambicjach literackich „W prosektorium” autorstwa Tad. B. W dziale „Z teatru” omówione są przedstawienia: „Tragedii Epaminoady” ks. St. Konarskiego przygotowanej przez gimnazjum im. Władysława IV i „Ulicy dziwnej” A.K. Czyżkowskiego wystawionej w Teatrze „Reduta”. W dziale Nasza Kronika J.O. Wymienia różne szkolne formy organizujące życia szkoły w czasie pozalekcyjnym. Oprócz wznowionego właśnie samorządu uczniowskiego, są to kółka: literackie, filozoficzne , sportowe, biblioteczne, historyczne i dramatyczne i a ponadto: orkiestra, chór. Uczniowie z 6-ego semestru wydają pisemko klasowe „Ekspres”, a z 16-ego – rzeczone „Miscellanea|”. Ci ostatni zorganizowali Komitet Redakcyjny, do którego zaprosili profesorów. Mieli wielkie szczęście, że w tym czasie uczyli w szkole tacy ludzie, jak Konrad Górski, Zygmunt Denter, Jędrzej Cierniak, którzy nie odmówili młodzieży swojej fachowej pomocy. Prof. Denter podpisywał się nawet w imieniu komitet redakcyjnego.

Drugi numer ze stycznia 1923 (i następne) ma tytuł „Miscellanea” (bez „Szkolne”). Otwiera go tekst o samorządzie. Autor, Jan Orda, pisząc o powinnościach ucznia, obok słusznych postulatów zwraca uwagę na pewien mniej znany aspekt nauczania w tamtych czasach. Szkoła stara się odseparować ucznia od wszelkich wpływów polityki. W tem jest dużo racji; roznamiętnienie polityczne nie powinno kazić atmosfery przybytku wiedzy. Pod tym względem idzie jednak szkoła może zbyt daleko, wpajając mimo woli w ucznia zasadę, że polityka – to fałsz. (…) Ominięcie w programie nauk polityki elementarnej nie da uczniowi całości wiedzy, w u niektórych uczniów nie rozbudzi drzemiącego w nich zamiłowania do sztuki dyplomatycznej. Autorowi chodzi nie o wypaczoną politykę stronnictw, ale, podłóg greckiego określenia – naukę o państwie. Dzięki właściwemu nauczaniu w szkole młodzież zdobędzie uświadomienie polityczne, którego brak wyczuwa się u naszych parlamentarzystów. Gdyby nie kontekst, można by pomyśleć, że uwaga odnosi się do dzisiejszych czasów.

Następny tekst dotyka problemów, z którymi dzisiaj też się borykamy, choć nie jesteśmy już tak wielonarodowym państwem jak przed wojną – „Nacjonalizm i humanizm i stanowisko wobec nich młodzieży”. Autor, H. Rakowski, przeciwstawiając nacjonalizmowi humantaryzm głoszący wszechludzkie braterstwo, konstatuje: W Polsce starsze pokolenie, wyrosłe naogół w warunkach, w których na rozwój w ich duszach prądów humanitarystycznych nie było miejsca – niezdolen jest do przemiany. Ale przemiana ta ogarnąć powinna młodzież polską, która w obecnej chwili do odrodzenia etycznego garnąć się poczyna. Krytycznie oceniając nacjonalizm,któremu odmawia etycznych wartości , autor myli się mówiąc: Dziś nie wielu ludzi…. przyzna wartości etyczne takim naczelnym dogmatom nacjonalizmu, jak (i tu następują cytaty zaczerpnięte z dzieł teoretyka egoizmu narodowego, Zygmunta Balickiego):

Prawo do bytu niepodległego przysługuje tylko narodom, umiejącym zapewnić sobie przewagę sprawiedliwości.

Naród ma prawo moralne rozrastać się nawet kosztem innych narodów, byleby rozrost był naturalny.”

Altruizm wobec obcych – czynnikiem rozkładu własnego narodu.”„…naród, wielki potęgą swego egoizmu, nie poniży się do nadużyć i gwałtów”.

Fałsz tej tezy wykazał przebieg dwóch wojen światowych; o jednej tylko wiedział autor tekstu i ją tylko mógł wymienić.

Sto lat prawie mija od chwili, kiedy tekst ten był pisany, a w tym czasie Europa doświadczona przez najstraszniejszą z wojen wywołaną przez przez triumf nacjonalizmu nareszcie pojęła, że najskuteczniejszym środkiem zapobieżenia niszczącym wojnom jest odłożenie nacjonalizmu do lamusa i zbratanie narodów. A tymczasem ni stąd, ni z zowąd mamy narodowców, którzy rozwijają sztandary i transparenty z hasłami triumfu białej rasy!

Dużym wydarzeniem kulturalnym było wystawienie w Teatrze Polskim sztuki „Zmartwychwstanie” Karola Huberta Rostworowskiego, podejmującej bardzo ryzykowny temat osądu współczesnej Polski, a przez to porównywanej do Wesela i „Wyzwolenia” Wyspiańskiego. Dla zaproszonej do teatru młodzieży prelekcje wstępną wygłosił nauczyciel, Jędrzej Cierniak. Cały tekst wydrukowany jest w numerze 2 MS.

Trzeci numer, z marca 1925 r., ponownie otwiera problemowy tekst „Rola młodzieży w życiu”. Łatwo się domyśleć, że chodzi o życie w społeczeństwie. Jerzy Prądzyński, autor, dość przekornie konstatuje: Wiara i zapał zawsze były naszym udziałem! A teraz stało się coś dziwnego. Starsze pokolenie okazuje nierównie więcej żywotności niż młodzi. Zaraz potem mamy wyszczególnienie przyczyn tego stanu rzeczy: Młode pokolenie jest w olbrzymiej większości zmaterializowane, jako szczyt marzeń stawia sobie zdobycie kariery, bogactwa. Kompletna dezorientacja ideowa, zanik żywotności i pędu organizacyjnego, trwonienie czasu i energii w zdawkowych przyjemnostkach, brak zainteresowania poważniejszymi zagadnieniami – oto rzeczywisty obraz życia dzisiejszej młodzieży. Dalej następuje pogłębienie tego obrazu: …Nie będziemy zdolni do objęcia roli, która nam w społeczeństwie przynależy; …wyjałowienie naszych serc i umysłów; Ostatecznie autor uderza w tony kasandryczne: W ślad za tym idzie coraz większa obojętność na zasady etyczne prowadząca do upadku narodu nie tylko intelektualnego, ale i moralnego. Ostatecznie z nieubłaganą konsekwencją nastąpić musi ruina państwowa.

Jak świat światem – świadectwo dawali już Sumerowie – to starsze pokolenia zwykły krytykować młodszych, a tu kompletne odwrócenie ról. Uczeń od Górskiego w imieniu swoim i całej młodzieży maluje taki brzydki obraz swego pokolenia. Nie wiem, czy to dzięki poruszeniu tym właśnie tekstem młodych umysłów i serc, ale historia pokazała, że do upadku narodu nie doszło, a jeśli mówić o ruinie państwa, to na pewno nie można winić o to młodzieży.

Wypowiedź Prądzyńskiego, to nie jedyny tekst o sprawach ideowych. Sekunduje mu Kazimierz Dziarski próbą przedstawienia „Podstaw teoretycznych ruchu ideowego wśród młodzieży”. Jest to autorska koncepcja ruchu ideowego, a nie politycznego, opartego na katolicyzmie. Jesteśmy Polakami, Katolikami, to credo autora dające wykładnię jego myśli. Kościół Katolicki będący depozytariuszem Prawa Bożego, czyli Prawdy, i naród tworzący wspólnotę na odwiecznym uczuciu patriotyzmu, są gwarantami twórczego rozwoju ideowego młodzieży. Zatem „Bóg i Ojczyzna”, to hasło i wskazanie drogi, którą ruch ten iść winien.

Jakby rozwinięciem poprzedniej wypowiedzi jest kolejny tekst zamieszczony w tym samym jeszcze numerze „Miscellanea” autorstwa R. Czartoryskiego: „O wychowaniu narodowym”. Ze względu na katolicki charakter naszej kultury oraz historię kraju, wychowanie narodowe powinno być oparte na katolicyzmie. Wytępienie analfabetyzmu i zwalczanie wrodzonych wad narodowych takich, jak niezgoda, bezmyślność, lenistwo oraz krzewienie brakujących nam cnót: systematyczności, pracowitości, umiejętności organizacyjnych, cywilnej odwagi, to najważniejsze zadania wychowania narodowego. Do tego dodać trzeba starania o podniesienie kondycji i sprawności fizycznej młodzieży. W ujęciu bardziej ogólnym celem wychowania narodowego winno być utrzymanie odrębności narodowej, albo inaczej mówiąc wytworzenie charakteru narodowego, typu Polaka, którego by po tym charakterze zawsze poznać można. Sprecyzowanie wyróżniających cech takiego „typu Polaka” narzuca się samo: idealizm, odwaga, staropolska gościnność. A do tego winna dojść znajomość historii Polski, geografii, geologii, przyrody, znajomość ludu i jego sztuki, polskich zwyczajów, strojów i tańców. I jeszcze trzeba dążyć do stworzenia stylu polskiego w architekturze i sztuce. Tylko takie wychowanie (…) spełni swa najważniejszą wobec Ojczyzny rolę, mianowicie stworzenie typu doskonałego Polaka.

Czwarty numer Miscellanea, z czerwca 1925, otwiera tekst „Inteligencja w pracy społecznej”. Władza w zasadzie pochodzi od narodu, jako całości, w praktyce jednak znajduje się ona w rękach warstw inteligentnych. (…) jest obowiązkiem względem narodu i ma być wykonywana dla jego dobra. Oto stwierdzenia, z którymi trudno się nie zgodzić. Wykonując tę władzę inteligencja winna kierować się etyką osobistą i społeczną. Wszelka bowiem praca twórcza w atmosferze kłamstwa, nienawiści i brudu moralnego jest nie do pomyślenia. Nasuwający się komentarz: młody człowiek trochę idealizuje rządzących. Choć przyznać trzeba, że zna historię kraju: Czasy saskie stworzyły typ szlachcica-warchoła, demagoga, który z chimerą „złotej wolności” przed oczyma, a nie rzadko i za pieniadze wrogów, prowadziły kraj do zguby. Tylko wspólną pracą, bez fałszu, nienawiści i oszczerstw wzajemnych, dobro narodu mając jako ideał, uda się przyszłej inteligencji polskiej stworzyć kulturę pracy społecznej, której brak tak silnie odczuwają czasy obecne.

Autor tych rozważań, poznany już wcześniej Jerzy Prądzyński, nie tylko pisał mądre teksty do „Miscellanea” (miejmy nadzieję – samodzielnie) , ale – obdarzony przyjemnie brzmiącym tenorem – z powodzeniem występował w szkolnych przedstawieniach teatralnych.

Rozważań dotyczących zagadnień społecznych ciąg dalszy znajdujemy w tekście „Społeczne znaczenie prawa”. Znany z wcześniejszych tekstów Kazimierz Zdziarski, operując terminologią angielską, niemiecką i łacińską, sięga do poglądów Arystotelesa, relacjonuje poglądy współczesnych teoretyków prawa. (…) każdym państwie istnieje i istnieć musi, najwyższy nieodparty, bezwzględny, nie podlegający kontroli autorytet (…) To jest właśnie władzasuwerenna, upoważniona do wydawania aktów prawnych, do stanowienia prawa. Kopiującemu te słowa nieodparcie nasuwa sie skojarzenie z działaniami dzisiejszych władz „meblującymi” na nowo system prawny kraju. Młody człowiek, uczeń Górskiego prawie przed wiekiem rozumie i akceptuje to, że „Wszelkie zaś ustawy, wydane legalnie przez władzę zwierzchnią i obowiązki nakładane przez nią na obywateli mogą być niesłuszne z punktu widzenia etyki, moralności, ale nigdy bezprawne. Nadużycie tej zasady prowadzi do głoszonej przez Fichtego „Staatsomnipotenz”, (…). co daje się przełożyć na państwo „wszech-możne”, czyli totalitarne.

W tym samym numerze znajdziemy jeszcze polemikę Jana Błońskiego z tekstem Jerzego Prądzyńskiego o roli młodzieży – drukowanym w poprzednim numerze pisma. Autor postuluje działania takie jak rozpraszanie ciemnoty wśród biednych wieśniaków mało-rolnych i bez-rolnych. Wchodząc w ich niskie progi młody polak (wtedy tak to się pisało) powinien schylić czoło, może nawet dumne, ale nie może pozwolić na piśniecie złego słówka na rząd lub administrację polską. Należy wychwalać wszystko co polskie, chociażby nawet czasem trzeba użyć nieco przesady.(…) Bo tam są dusze polskie, które czekają jakby iskry, żeby wybuchnąć. Znamienny jest przypisek redakcyjny: Redakcja nie zgadza na wszyskie zawarte w nim [w artykule] poglądy.

Jakby dopełnieniem powyższych tekstów jest kolejny, zatytułowany „Zamiast artykułu” i syngowany K.Z. Wychodząc z powiedzenia, iż „Wielkimi są narody umiejące przewidywać na stulecia” autor postuluje wypracowanie „planu pracy narodowej”. Pracy tej niuniknioną konsekwencją będzie dojście do głębin duszy narodowej…w czym niepoślednią rolę odgrywa kultura polska, z której nieprzebranych bogactw należy korzystać. Po okresie niewoli sytuacja Polski jest dobra, kraj wygląda jak oaza, jak spokojna wyspa na wzburzonych fluktach wypadków światowych. Oznaki niepokojące można dostrzec, ale są one raczej wyrazem agitacji wrogich potęg, niż niebezpiecznych wstrząsów wewnętrznych. A cóż dopiero będzie, jak wielkiem i potężnym mocarstwem będzie nasz kraj, gdy choć w części uda się urzeczywistnić program pracy narodowej, gdy Polacy będą jedną wielką bryłą, głazem niepożytym, scementowanym nie tylko krwią, ale i potem, ale i umiłowaniem wielkiem, goracem, tego co nasze, polskie. No, spora dawka patriotycznego uniesienia. I jaka pożywka dla odradzających się w tym samym stylu ruchów narodowych.

Numer zamyka Kronika, a w niej opis pielgrzymki do Rzymu grupy 21 uczniów pod opieką dwóch nauczycieli i ks. Węglewicza oraz relacja z życia szkolnej drużyny harcerskiej.

Piaty numer, z marca 1926 r., przynosi zapowiedź przeorientowania linii pisma na bardziej sprawozdawczą-kronikarską, co miałoby rozszerzyć krąg piszacych i zainteresować większe grono uczniów. Młodzi autorzy piszą więc okazjonalne teksty poświęcone setnej rocznicy śmierci Staszica i wspominają nagle zmarłego, uwielbianego przez nich nauczyciela, Tadeusza Zdziechowskiego. Uczeń 16.semestru; Bronisław Stefanowski napisał na tę okazję 11-to zgłoskowy wiersz utrzymany w konwencji elegii.

Tadeusz Remuszko ciekawie opisuje obchody Dnia legionów w ramach obozu szkolnego w Kanczynie, na Kresach. Uczestnicy obozu, uczniowie i nauczyciele, dokonali pozorowanego ataku na miasteczko Delatyn odległe o 14 km od obozu; były tam zlokalizowane obozy szkół okręgu lwowskiego. Obie strony wyposazone w karabiny ze ślepymi nabojami, czyniły wiele hałasu, momentami dochodziło do walki wręcz, ale nie przszkodziło to zakończyć potyczkę wspólną defiladą.

Stałe miejsce w życiu szkolnym zajmowały wtedy wizyty na przedstawieniach teatralnych. Stefan Stegry relacjonuje na łamach tego numeru wizytę w Teatrze im. Bogusławskiego, w którym grana była realizacja sceniczna powieści „Róża” Stefana Żeromskiego. W tamtych czasach wpływ Żeromskiego na młodzież był ogromny, a on sam uwielbiany i nazywany przewodnikiem duchowym ówczesnej Polski. Adaptacja sceniczna dyr, Schillera była świetna, a samo przedstawienie podobało się bardziej niż książka. Warto wymienić choć kilka nazwisk aktorów, którzy później weszli na stałe do panteonu aktorstwa polskiego: Adwentowicz, Solska, Zelwerowicz. Przedstawienie nie zawiodło. Scenografię zrobili bracia Pronaszkowie.

Numer 5 , jak poprzednie, kończy kronika działalności kółek i organizacji. Najobszerniejsze relacje wiążą się z kółkiem teatralnym prowadzonym przez prof. Jędrzeja Ciernika, który, można powiedzieć, stworzył teatr szkolny. Aktywne też było Koło Krajoznawcze i Seminarium Historyczne prowadzone przez prof. Dentera.

PRACA I WIEDZA

Pierwszy numer (rok I; styczeń 1937) tego pisemka zawiera tylko 4 strony. Otwiera go słowo wstępne i zaraz po nim tekst na temat roli samorządu klasowego, podpisany przez ucznia XII semestru. Leszka Proroka, redaktora wszystkich pięciu numerów PiW1.

Najciekawszy ze względu na wykazany talent reporterski wydaje się tekst „Podole” Zbigniewa Modzelewskiego, ucznia XII semestru, opisujący wycieczkę do Zbaraża. Warte przytoczenia są odnotowane z humorem realia podróży: Jeśli wygląd zewnętrzny pociągu (z Tarnopolu do Zbaraża) pozostawia wiele do życzenia, to wnętrze brudnych zaśmieconych wagonów oświetlanych łojówkami (sic!), przepełnionych żydami, czyni wprost przygnębiające wrażenie. (…) Dystans 29 km pociąg ten przebywa w rekordowym czasie 2 godzin 15 min. Sam Zbaraż nie lepsze sprawia wrażenie:. Pomijam nawet, że jak większość kresowych miast, około 80% stanowią żydzi, i istnieją tylko 2 sklepy polskie. Ulice przeraźliwie brudne, chodniki ułożone z wielkich głazów. (…) W Zbarażu słyszy się głównie język ruski. Nawet żydzi mówią rzadziej żargonem, a raczej po ukraińsku. (…) słyszy się „samoper poper do mordopysa”, co znaczy „samochód pojechał do fotografa”. W podziemiach kościoła i klasztoru Bernardynów można było do niedawna zobaczyć stosy świetnie zakonserwowanych ciał ludzkich, wywleczonych przez bolszewików w 1920 r.

Ten numer PiW liczy tylko cztery strony, następne – ponad dziesięć.

Numer drugi (luty1937) liczy już 10 stron. Otwierają go słowa hołdu i życzeń dla Pana Prezydenta z okazji jego imienin. W kolejności Leszek Prorok przedstawia inicjatywę organizacji wycieczki-pielgrzymki szkolnej do grobu św. Wojciecha w Gnieźnie, patrona szkoły, który choć obcy nam pochodzeniem stał się duchowym synem ziemi lechickiej.

Zbigniew Modzelewski prezentuje wywiad przeprowadzony przez siebie i drugiego ucznia, Andrzeja Kuleszę – z Kazimierzem Przerwą-Tetmajerem. Niedowidzący, osamotniony po stracie syna, Tetmajer zamieszkiwał w Hotelu Europejskim w pokoju nr 386, prawie go nie opuszczając. Ożywiony rozmową z nad wyraz dojrzałymi umysłowo gimnazjalistami spytał ich w pewnym momencie:

– Do jakiej szkoły uczęszczają panowie?

Do gimnazjum p.w. św. Wojciecha.

Św. Wojciecha? Nie słyszałem.

Dawna szkoła Wojciecha Górskiego.

Trzeba było tak mówić od razu. Jakżeż! Znam, bardzo dobrze znam, i bardzo wiele dobrego słyszałem o waszym gimnazjum…

Kontynuując rozmowę poeta czynił porównanie warunków szkolnych dzisiaj z tymi w jego młodości, a w pewnym momencie nasunęła mu się poruszająca refleksja: Ale jednak najlepszą ze szkół byłaby ta, która by uczyła nie bać się śmierci.

W dalszej części numeru Janusz Skroński specjalizujący się w tematach muzycznych przedstawia sylwetkę Ignacego Paderewskiego (w numerze styczniowym prezentował postać Karola Szymanowskiego).

Krótki tekst W. Jurewicza dotyczący przeprowadzonych przez harcerzy wywiadów z „ludźmi ulicy”: czternastoletnim sierotą zmuszonym do pracy na swoje utrzymanie, dorożkarzem, szoferem, sprzedawcą papierosów – nasuwa refleksję odnośnie dzisiejszych metod wychowawczych. Czy dostatecznie kształtujemy wrażliwość młodych ludzi, ich empatię dla innych?

Inny harcerz, Janusz Matlakowski, opisuje z humorem doświadczenie budowy śnieżnego igloo połączone z nocowaniem w nim: (…) po makabrycznej i koszmarnej nocy nadszedł jasny i słoneczny poranek Przez cały dzień cieszyliśmy się cudownym ocaleniem życia.

W tym też numerze talentem reporterskim błysnął Bolesław Młodziński, opisując wycieczkę bryczką do Reszczyc na Polesiu. Zetknięcie z białoruską rzeczywistością szokuje młodego człowieka. Fatalna droga, na której pęka resor, chałupa z polepą zamiast podłogi. Nieliczne ubogie sprzęty, mdłe światło wpadające przez okno o 6 szybkach wielkości pięści – oto wnętrze poleskiej izby. Widok chłopów pracujących na polu w dzień świąteczny rodzi w nim pytania. Słyszy taką oto odpowiedź: Tutaj ludzie w ogóle świąt nie uznają. Jak nadchodzą święta prawosławne wszyscy stają się katolikami, jak katolickie – to we wsi znajdziesz jedynie prawosławnych.

Zaprzestałem pytań i pogrążyłem się w ponurym nastroju. Jak nisko stoją ci biedacy białoruscy pod względem stopy życiowej i kulturalnym. Ileż pracy trzeba włożyć, aby ich podnieść do poziomu włościan wielkopolskiego.

Końcową część numeru wypełnia, odznaczona I nagrodą w konkursie Koła L.M.K. za rok 1936, nowela „Działo się to za króla Zygmunta III” autorstwa, a jakże, Leszka Proroka, redaktora PiW.

Numer trzeci (marzec 1937), wypełniają teksty, które można określić jako literackie, w tym jeden poświęcony 50. rocznicy śmierci Józefa Ignacego Kraszewskiego, a drugi opisie wycieczki śladami Elizy Orzeszkowej do Grodna i Bohatrycz – szlacheckiego zaścianka upamiętnionego w dziele „Nad Niemnem”, trzeci to już opowiadanie marynistyczne „Próba pióra” Leszka Proroka. Nie można też nie wspomnieć o ogłoszeniu ambitnego „wielkiego konkursu literackiego” obejmującego tłumaczenie dwóch wierszy do wyboru z języka niemieckiego lub francuskiego.

Stały dział teatralny otwiera tekst Jana Majdeckiego (sem. XII) poświęcony „Weselu Figara” właśnie wystawionym w Teatrze Polskim, a Koło Literacko-Artystyczne przedstawiając program działań na rok 1936/37 ogłasza konkurs deklamacyjny.

Wydzielony już w drugim numerze PiW dział harcerski redagowany przez druha W. Jórewicza zawiera informacje o drużynie2 liczącej 120 harcerzy i 50 zuchów: „Kilka słów o drużynie”, wspomnienia ze zlotu „starszo-harcerskiego” w Szwecji oraz zapowiedź obozu na ściśniętym wtedy między Litwę i Prusy augustowskim cyplu Polski (z planowanym wypadem na Wileńszczyznę i do… Holandii!).

Dla obrazu całości wymieńmy jeszcze informacje o rozpoczętym w lutym III Międzynarodowym Konkursie Chopinowskim oraz recenzje wydanych ostatnio książkach, m.in. o Piotrze Jerzym Frassati, tragicznie zmarłym studencie politechniki turyńskiej będącego uosobieniem miłosierdzia i miłości bliźniego. Dla autora recenzji – Leszka Proroka – Książka ta jest porywająca… najpiękniejsza biografia jaką kiedykolwiek czytałem.

Numer czwarty (kwiecień 19373) otwiera artykuł o życiu i malarstwie Cypriana Norwida autorstwa Stanisława Magierskiego4. Kolejno znajdujemy informacje o rozstrzygnięciu konkursu literackiego (tłumaczenia wiersza z języka niemieckiego bądź francuskiego) oraz opis Gniezna. pierwszej stolicy polskiej, w której spoczywają prochy patrona Polski i …szkoły Wojciecha Górskiego.

Dział teatralny zawiera sprawozdanie ze szkolnego wystawienia sztuki Marka Twaina „O człowieku, który redagował gazetę rolniczą” połączone z konkursem deklamacyjnym. Oba wydarzenia nadzorował profesor T. Sivert, późniejszy profesor uniwersytecki, teatrolog. Uzupełnieniem tego wątku jest „Wywiad z Mistrzem” Zbigniewa Modzelewskiego ujęty w żartobliwej formie rozmowy z kolegą Bolesławem Młodzińskim, grającym w sztuce Twaina główną rolę. W kąciku malarskim J. Skroński tym razem pisze o powstaniu oraz istocie ekspresjonizmu i formizm.

W numerze tym pojawia się nowy dział Gminy Szkolnej a w nim: omówienie wyborów do zarządu gminy, statut, skład organów i zarządów poszczególnych sekcji. Nowym jest też Dział Przysposobienia Wojskowego i Wychowania Fizycznego. Hufiec P.W. szkoły, szczycił się tym że jako pierwszy w Polsce miał swój sztandar.

Harcerstwo w szkole narodziło się jeszcze w 1911 r. w czasach przed odzyskaniem niepodległości, więc musiało działać w warunkach konspiracyjnych, wpisując się trwale w ruch niepodległościowy. Historii drużyny im. hetm. S. Żółkiewskiego poświęcony jeden z kilku tekstów działu harcerskiego w tym numerze.

Numer piąty/szósty (maj-czerwiec 1937) jest podwójny, liczy 16 stron. Kończy pierwszy okres działalności czasopisma równo z końcem zajęć szkolnych przed letnią kanikułą. Ze względu na te okoliczności wiodącym tematem numeru są wycieczki i opisy atrakcyjnych miejsc koło Warszawy i dalszych, takich jak Szwajcaria Kaszubska.

Dział Przysposobienia Wojskowego poświęca tym razem miejsce dla przedstawienia zaawansowanych form przysposobienia wojskowego we Włoszech będących pod władzą Benito Mussoliniego. Z przekazu redaktora kol. W. Bieńka wypływa duża fascynacja wdrażanym właśnie modelem włoskiego faszyzmu.

Dział Gminy Szkolnej przedstawia tekst poświęcony współżyciu koleżeńskiemu, które powinno opierać się na zdolności do dostosowania się do innych.

Odnotujmy jeszcze sprawozdanie z „Pigmaliona” Shaw’a w Teatrze Polskim i z Wystawy Sienkiewiczowskiej, recenzje z kwietniowego numeru „Młodzieży Katolickiej” i podróżniczej książki „W słońcu dalekiego południa” Bohdana Pawłowicza. A także recenzję Jan Majdeckiego z przedstawienia „Skąpca” Moliera, w której daje on wyraz autentycznemu oczarowaniu kunsztem gry Ludwika Solskiego.

Numer ten obejmujący półroczny tylko okres wydawnictwa zamyka opowiadanie Leszka Proroka, redaktora naczelnego i zapewne spiritus movens przedsięwzięcia inspirowanego duchem i myślą założyciela szkoły, wybitnego pedagoga, Przyjaciela Młodzieży – Wojciecha Górskiego – wyrażoną przezeń nieśmiertelną dewizą: W pracy, wiedzy i miłości bratniej przyszłość nasza.

Numer 5-8 ( rok II; styczeń-marzec; rok wydania pominięty -1938). Na winiecie pisma pod tradycyjnym tytułem już nie „ORGAN KOŁA ARTYSTYCZNO-LITERACKIEGO”, ale PISMO MŁODZIEŻY SZKÓŁ p. w. św. WOJCIECHA. Nawiązujący do winiety Miscellanea.

Na pierwszych stronach znajdujemy teksty wspomnieniowe dotyczące: ostatnio zmarłych: nauczyciela Władysława Konecznego, wybitnego działacz politycznego i pisarza Andrzeja Struga oraz Karola Huberta Roztworowskiego, określanego, jako największy dramaturg Polski Odrodzonej. Wzruszają słowa pożegnania nauczyciela i wychowawcy: Miałem uczucie, że idę za trumną kogoś z rodziny, kogoś bardzo mi bliskiego. Nie umiem kwieciście wyrażać swoich uczuć, ale coś ściska mi gardło. Pamięć tej tak bliskiej nam postaci zostanie w sercach naszych na zawsze złączona ze wspomnieniami jasnych chwil młodości. W podpisie – Wychowanek.

Nie trudno było zidentyfikować go, jako Stanisława Feliksa Magierskiego, ucznia XI semestru, zdolnego rysownika i dobrze zapowiadającego się poetę. Nie sposób nie wspomnieć przy tym, że nie dane mu było przeżyć wielu „jasnych chwil młodości”, bo zginął już na początku wojny 1939 r. Podobnie jak inny współredaktor PiW, Janusz Małkowski (X semestr), zaangażowany działacz harcerski.

Na stronach tego uczniowskiego pisma znajdujemy dowody świadczące, iż mnogie kółka zainteresowań typu Kółka Art.-Lit oraz inne powołane do życia formy organizacyjne tj. Hufiec PW (Przysposobienie Wojskowe), teatr szkolny, chór „Surma”i zespoły sportowe nie były przelotnymi tworami, ale wręcz tętniły życiem. A do tego dochodziły jeszcze wystawy, konkursy i zawody sportowe, zbiorowe wyjścia do teatrów na przedstawienia, na przykład poranki recytacji współczesnej poezji, nie zapominając o szkolnych zabawach organizowanych przez Gminę Szkolną. Te ostatnie wymagały sporego wysiłku organizacyjnego, bowiem na taką zabawę trzeba było uzyskać wszelkiego rodzaju zgody, z tą najważniejszą – na zaproszenie panienek ze szkoły żeńskiej. Niemożna nie wspomnieć też o udziale w akcjach charytatywnych tj. akcja zbiórki pieniędzy na budowę jednostki polskiej floty wojennej.

Wiele świadczy o tym, że udział w życiu około-szkolnym rozwijał nie tyko talenty uczniów, ale kształtował też ich charaktery, kształcił w nich zasady etyki. Drobnym przykładem niech będzie wykrycie plagiatu popełnionego przez autora drukowanego w PiW opowiadania. Notka na ostatniej stronie pisemka, z podaniem nazwiska i imienia kolegi, którego tekst wcześniej wydrukowano. Zostało stwierdzone, że nowela ta jest pracą niesamodzielną, wzorowaną na…i tu szczegóły pierwowzoru, bez zbędnych słów emocji.

Jeśli spojrzymy jeszcze na stopkę redakcyjną, to znajdziemy tam, dla wielu znajome nazwisko Karola Małcużyńskiego, wtedy ucznia IX semestru, a w późniejszych czasach znanego dziennikarza i publicystę.

Wspomniany został już teatr szkolny. Warto dodać, że początki jego sięgają lat 1908-1911, kiedy uczniem szkoły był Jerzy Szwajcer, znany później grafik, karykaturzysta o pseudonimie „Jotes”. Na małej scenie szkoły grano wiele przedstawień, a kilku aktorów trafiło potem do profesjonalnych teatrów lub Polskiego Radia.

Nr 1 (styczeń 1939). Numer redaguje Kółko Art. Lit. Gimn. św. Wojciecha, a redaktorem nacz. jest Materski Edward z sem. IX B (późniejszy biskup!). Celem nowej redakcji jest kontynuowanie programu nakreślonego przez pierwszą redakcję, czyli „Ożywienie życia kulturalnego, a zwłaszcza literackiego literackiego wśród uczniów”. Jeśli dopiero co omówiony numer czasopisma z poprzedniego roku sprawia dzisiaj wrażenie kipiącego wprost życia literackiego i kulturalnego, to co myśleć o tym co przyniesie dalsze jego ożywienie. Co by nie powiedzieć, to jesteśmy narodem wielu nagród literackich Nobla i skądś to się bierze.

Numer otwiera opowieść wigilijna ciekawa tym, że już mów w niej słuchaniu kolęd nadawanych na falach eteru. Kolejny tekst dotyczy roli misji katolickich na świecie, spełniających ewangeliczny nakaz: Nauczajcie wszelkie narody. Z przytoczonych danych wynika, że najlepiej nawracanie pogan udaje się w Afryce. Murzyni chrzczą się masowo, chyba że wcześniej dotarli do nich głosiciele Mahometa. Wtedy w jednej stacji misyjnej liczącej 14 misjonarzy w ciągu sześciu lat udało się nawrócić 5, słownie – pięciu mahometan. Opracowanie ma b. fachowy charakter, operuje liczbami ludzi zamieszkujących różne rejony ziemskie i odpowiednimi liczbami pozyskanych chrześcijan.

Na następnych stronach pisma znajdujemy ciekawą relację załoganta z yachtu „Zawisza Czarny”, odbywającego rejs „na Rygę”po wodzą samego Generała Mariusza Zaruskiego. Yacht należał do ZHP, ale był udostępniany w celach szkoleniowych członków L.M.K (Liga Morska i Kolonialna – była taka).

Dalej znajdujemy dwa dowcipne wiersze wspomnianego już wcześniej S. F. Magierskiego i pisana gwarą góralską opowiastka autorstwa Włodzimierza Chrzanowskiego. Jak widać literatura kwitła i to dobrej marki, bez plew.

Biorąc do ręki ten numer, chyba ostatni przed maturami i pierwszym września można było oczekiwać jakiegoś nawiązania do sytuacji przedwojnia 1939 toku. A tu nic sama literatura. O wojnie, nastrojach wojennych ani słowa. Wreszcie pod obojętnym tytułem „Wrażenia z wędrówki wakacyjnej” jest coś nie tak literackiego, raczej reportaż z powrotu z Jamboree w Godollo na Węgrzech w 1933. Uczestnicy zlotu, po jego zakończeniu, podejmują pieszą wędrówkę przez, Słowację: Żylinę, Czaccę, Jabłonków, Cieszyn do Skoczowa i Katowic.

W punkcie startu, którym było miasteczko Św. Marcin Tarczański, harcerzy naszych przyjmuje leciwy prezydent Massaryk, mówiący do nich po słowacku o braterstwie i przyjaźni polsko-czeskiej(?!). W dalszym marszu grupa dzielnych piechurów odwiedza polskie placówki: Sokół i Macierz Polska, działające na terenie Czechosłowacji, w których doznają niepokojących wrażeń dalekich od znaczenia słów wypowiedzianych przez Massaryka. Oto staruszka Polka prosi harcerzy o wsparcie, nawet kawałkiem chleba, bo syn w więzieniu, bo przeciwstawiał się miejscowej władzy, bo synowa wyrzucona z pracy, a to dla tego, że jest Polką. Miejscowi harcerze działają w konspiracji, ksiądz z ambony ujawnia, że pod groźbą więzienia zabrania się mu mówić prawdę– w domyśle – o prześladowaniu Polaków, wysiedlaniu księży-Polaków i zażartej walce z religią (katolicką), terroryzowaniu i stałych aresztowaniach działaczy polskich. W końcówce oracji kapłana padają słowa, dzisiaj trudne do pojęcia: Druhowie, w pracy naszej i walce z zaborcą, prowadzonej od 20-go roku nie ustaniemy, wierzymy głęboko, że nasze modlitwy zostaną wysłuchane i będzie nam dane oglądać wkrótce dzień wolności i zwycięstwa sprawiedliwości. Słowa te huczały jeszcze w głowach młodym ludzi, kiedy nocą przechodzili przez most na Olzie i stawiali stopy na polskiej ziemi.

Jednak na zapowiadany dzień wolności dla ludu zaolziańskiego trzeba było poczekać aż 5 lat, kiedy to układ monachijski w 1938 dokonał rozbioru Czechosłowacji, a pierwsze oddziały potężnej Armii przekraczając mosty i brody Olzy obejmowały prastarą dzielnicę Piastów w posiadanie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej . To ostanie słowa relacji z wędrówki wakacyjnej sprzed sześciu lat. Autorem ich był uczeń XIII semestru, Janusz Małkowski (nie przeżył pobytu w obozie koncentracyjnym).

Górski zabiegał o to, by wychowankowie nie angażowali się politycznie i chyba miał w tym sporo racji. Politologia, to przedmiot uniwersytecki trudny do opanowania przez umysł jeszcze nieukształtowany. W tym okresie życia rządzą nami głównie emocje, a nie chłodna racja logiczna oparta m. in na dogłębnej znajomości historii i realiów dnia dzisiejszego.

Wracając do ostatniego numeru „Pracy i Wiedzy|” odnotujmy wspomnienie o zmarłym wybitnym kompozytorze Aleksandrze Michałowskim oraz budzącą uznanie działalność charytatywną Sekcji Społecznej Gminy Szkolnej, jeszcze jednej instytucji szkolnej. Obejmowała ona zbiórki pieniędzy na gwiazdkę dla uczniów (ponad 600) szkól powszechnych w rożnych rejonach kraju i, traktowana jako rutynowa, akcj zbierania bułeczek dla ponad 800 dzieci. Nie możemy pominąć wiadomości z Kółka Art.-Lit, które zorganizowało wizyty na przedstawieniach w Teatrze Ateneum i Teatrze Letnim oraz w Teatrze Wielkim. W tym ostatnim występował zespół japońskiej opery dziewczęcej Takarauka, przedstawiającej sceny tradycyjnego teatru japońskiego „Kabuki”. Na widowni fraki i balowe toalety, a wśród widzów minister Beck z małżonką, korpus dyplomatyczny oraz poselstwo japońskie. Pełna gala.

A w Muzeum Narodowym wystawa „Warszawa wczoraj i dzisiaj”. Omawiający wrażenia z wystawy Andrzej Zuberbier z sem IX b kończy je słowami:…rozwój naszej stolicy postępuje szybko naprzód i w krótkim czasie Warszawa stanie się jednym z najnowocześniejszych i najpiękniejszych miast Europy.

Pomijając logogrof literacki umieszczony na końcowej stronie ostatniego numeru „Pracy i Wiedzy” z 1939 r. powyższe słowa członka redakcji pisma są ostatnimi słowami wojennego pokolenia górszczaków, brzmiącymi po latach, jakby były wyjęte z taniej farsy. I nawet trudno wytykać niedojrzałość młodym. Mając niedawno szansę bezpośredniej rozmowy z żyjącym autorem zacytowanych wyżej słów usłyszałem, że to nie tylko on, ale cała jego rodzina byli przekonani, że jeśli wojna nawet wybuchnie, to z pomocą aliantów (Francja i Wielka Brytania) bardzo szybko skończy się klęską Niemców. Utrwalana przez rząd sanacyjny propaganda siły naszej armii nie dopuszczała nawet myśli, że Polska nie jest do wojny należycie przygotowana i skutecznie filtrowała wieści o realnej, ogromnej mocy armii niemieckiej.

POSŁOWIE

Nie chcąc wydawać pochopnych, subiektywnych ocen omówionych wyżej szkolnych wydawnictw jedno można stwierdzić z całą pewnością, w szkole Górskiego w latach międzywojennych były podejmowane ambitne inicjatywy wydawnicze towarzyszące działalności uczniów w licznych pozalekcyjnych formach kółek zainteresowań: literackich, teatralnych, historycznych, geograficznych i innych, takich jak harcerstwo, PCK, Koła Ligi Morskiej i Kolonialnej, a nawet Koła Kształcenia Charakteru, a także reprezentacyjnego, już nie koła, lecz szkolnego chóru „Surma”, czy reprezentacyjnej orkiestry.

Wiele tych inicjatyw wyrastało w szkole samorzutnie, zupełnie oddolnie w gronach uczniowskich bez nadzoru nauczycieli lub samego dyrektora, co wskazuje na twórczy ferment intelektualny tamtej młodzieży. Jednocześnie zadziwiać musi tolerancyjna postawa dyrektora, osoby głęboko religijnej, ale dalekiego od płytkiego nacjonalizmu, prezentującego uczniom postawę humanisty wobec spraw tak ważnych dla młodego człowieka kształtującego swoją świadomość i charakter, a więc odniesienia do innych ludzi, kwestii patriotyzmu, narodu, kultury.

Jak poważnie ówczesna młodzież przeżywała swoje działania świadczyć może następujący incydent, dzisiaj bardziej humorystyczny niż poważny, lecz dla Leszka Proroka, redaktora naczelnego „Pracy i Wiedzy” wręcz dramatyczny. Otóż rzeczony redaktor popełnił pierwszą w swym życiu recenzję teatralną ze szkolnego wystawienia sztuki Marka Twaina „O człowieku, który wydawał gazetę rolniczą” (patrz wyżej omówienie 4. numeru PiW). Recenzja była pozytywna, zaczynała się od słów: Premiera wypadła nadspodziewanie dobrze mimo drobnych usterek. Kto by jednak pomyślał, że sformułowanie Jedyną rolę kobiecą kreowała p. Wanda K.”, mające zapewne jakiś mało zrozumiały dla nas teraz podtekst, wywoła tak wielkie emocje, że kolega zakochany w Wandzie K. wyzwie autora na pojedynek. Tak, pojedynek! Na szczęście do pojedynku nie doszło, bo ustalenia warunków przez sekundantów trwały na tyle długo, iż uczucia wyzywającego zdążyły wygasnąć i dwaj koledzy z ławy szkolnej oraz Koła Art.-Lit. pogodzili się bez pojedynku.

Mówiąc o pojedynkowaniu w okresie międzywojennym warto uświadomić sobie, iż pojedynkowanie się w obronie specyficznie pojmowanego honoru było dość pospolite w kręgach wojskowych i traktowane poważnie. Głośne były też pojedynki dziennikarzy, ba, nawet „Dziadek” Piłsudski, Marszałek Polski został wyzwany przez podległego sobie generała Stanisława Marię Szeptyckiego! Na szczęście do tego pojedynku też nie doszło.

PRZYPISY

1 Późniejszy autor W kepi wojska francuskiego poświęconej jego szkolnym latom

2 WDH im. Stanisława Żółkiewskiego

3 Nakład 400 egzemplarzy; patrz: Leszek Prorok Kepi wojska francuskiego PIW Warszawa 1973

4 W późniejszym okresie życia uznawany jako zdolny poeta. Poległ w obronie Warszawy w 1939

Skip to content