Od dzieciństwa sięgałem po książki i gazety,
byłem samotny, więc pochylałem się nad światłem druku,
to było moje zajęcie i przeżycie,
dzięki temu wcześnie zrozumiałem, że
wszystko, co polskie jest z obcej ziemi,
o tym mówi hymn-mazurek, co zaczyna się
od niepokojącego słowa – Jeszcze…,
słowo wpierw trzeba wysłuchać, aby
potem go można było doczytać,
pojąłem, że żyjemy z darów dla barbarzyńców,
co żyli w gajach z bogami, których wyrąbano na pniu i
to wcale nie jest bajka czy baśń,
leżąc w łóżku, w szpitalu, wśród Białych ścian,
czytałem i mimochodem do mnie przyszła myśl,
że Ziemia we Wszechświecie jest mniejsza, niż
końcówka igiełki, co nam wkuwano, aby uśmierzyć ból,
że Słońce daje życie jak woda, a Księżyc gwiazdy zawstydza,
właśnie wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że człowiek
to słowo łowcze, pełne sprytu, więc nie ma się czym chwalić.
Latami czytałem tak, jakbym szedł przez cudze zdania,
zatrzymywałem się, gdy napotykałem myśl, po latach
odważyłem się, żeby po swojemu pisać i dzięki temu już
wiem, ile trzeba trudu, aby dotreścić zdanie po zdaniu.
Ze zbioru wierszy Ukradkiem Warszawa 2018 (nakład 125 egzemplarzy)
Autor jest wychowankiem szkoły w Pamiątce